niedziela, 18 października 2015

Środki ochrony roślin: fakty i mity

Rusza nowa kampania edukacyjna PSOR: Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin pod nazwą "W Ochronie Koniecznej". Stowarzyszenia ma nowe logo, nowego dyrektora i nowy pomysł na to jak zachęcić Polaków do pokochania polskich owoców i warzyw i zaufania polskim rolnikom. Czy sięgniesz po ich produkty wiedząc w jaki sposób uprawiają swoje rośliny? Czy lepiej kupować owoce i warzywa na bazarze czy w supermarkecie? Zobacz, które tematy budzą najwięcej kontrowersji i czego jeszcze nie wiesz o współczesnych sposobach i środkach ochrony roślin.



Środki ochrony roślin - w ochronie koniecznej?


Nowa kampania edukacyjna PSOR-u ruszyła w minionym tygodniu, a ja z ciekawością się na nią wybrałem ciekaw zdania zaproszonych na nią ekspertów. Swoje zdanie na temat stosowania środków ochrony roślin mam już wyrobione od dawna i mam nadzieję, że właśnie ta kampania dla wielu rzuci nowe światło na związane z tym kwestie.

Czy w moim ogródku używam chemii?


opryskuję mszyce wywarem ze skrzypuNo pewnie, że tak. Czasami ma ona postać wywaru ze skrzypu, czasami gnojówki z pokrzywy, a czasem oprysków miedziowych by zapobiec zarazie ziemniaka. Nie dzielę środków ochrony roślin na naturalne czy sztuczne, tylko na skuteczne lub nie. Bo czy wywar ze skrzypu jest przyjazny dla środowiska, skoro ma zwalczyć mszyce które są jego częścią?
Z niektórych środków świadomie wolę zrezygnować, kiedy nie muszę ich użyć, ale przede wszystkim staram się pamiętać, że rośliny nie są moją własnością, ale także całym światem dla różnych pożytecznych stworzeń. Stosując jakiekolwiek środki ochrony roślin nie chcę zaszkodzić ani sobie, ani innym dlatego używam ich w ostateczności.
A choroby roślin? Zwykle najpierw wykorzystuję wszelkie dostępne biologiczne metody zanim sięgnę po środki syntetyczne, jednak na pewno nie zawaham się ich użyć w beznadziejnej sytuacji lub gdy muszę ratować szczególnie cenny okaz. Grunt, to pamiętać o zdrowym rozsądku.


O jakich popularnych faktach i mitach oraz budzących kontrowersje tematach rozmawialiśmy podczas spotkania?

panel ekspertów psor odpowiada na pytania związane ze środkami ochrony roslin
Konferencja PSOR: W ochronie koniecznej


Substancje pochodzenia naturalnego są bezpieczne, sztuczne – szkodzą.


Wszystkie substancje, nie tylko chemiczne mogą być szkodliwe - czy tak będzie, pozostaje kwestią odpowiedniej dawki. Zatruć możesz się nawet solą kuchenną (jeśli naraz zjesz 100-200g soli) albo... zwykłą wodą, kiedy wypijesz od razu ponad 6 litrów.
Bardzo często jako naturalny sposób zarówno zabezpieczania roślin na zimę jaki i ochrony przez chwastami jest ściółkowanie powierzchni gleby korą sosny. Rozkładająca się kora sosny tak często wykorzystywana do mulczowania nie tylko powoli się rozkłada (w porównaniu do kory innych gatunków drzew) ale także w trakcie rozkładu suberyny i innych substancji woskowych uwalnia substancje toksyczne, które hamują kiełkowanie innych roślin. Czy nie uważasz, że to także jest chemia? Czy gdyby taka sama substancja została wyizolowana w laboratorium a następnie sprzedawana jako środek ograniczający rozwój chwastów, byłaby mniej/bardziej toksyczna? To zależałoby tylko od zastosowanej dawki, czyli - do Ciebie

Żywność bez chemii jest znacznie lepsza dla naszego zdrowia


Powodzenie uprawy roślin zależy od mnóstwa czynników: odmiany, warunków klimatycznych, pogodowych, zabiegów pielęgnacyjnych i mnóstwa innych, w tym również od zastosowanych środków ochrony roślin. Jeśli chodzi o te ostatnie, to intuicyjnie wolę zjeść jabłko które jest być może mniejsze, mniej kształtne i słabiej wybarwione niż to sklepowe, ale nie zostało przynajmniej opryskane setką różnych chemikaliów. Tylko... skąd mam to wiedzieć? Stuprocentowo pewien jestem tylko tych owoców i warzyw, które wyrosły u mnie, bo w żadną tzw. "ekologiczną" żywność nie wierzę. Jeśli chłop na targu (z całym szacunkiem dla lokalnych sprzedawców) może sprzedać piękne jabłka za 3 zł/kg lub paskudne ale z filozofią eko za 6 zł/kg, to jak myślisz, co zrobi? Wierzę mocno w dobroć i uczciwość ludzką, ale tylko wtedy gdy nie jest zamieszana w nią korzyść finansowa. Dlatego żadna żywność "eko" mnie nie interesuje. Co więcej - bardzo chętnie kupowałbym wszystko z etykietą "to jest GMO", dlatego że wiem, jak surowe normy takie produkty muszą spełniać. A jabłka od chłopa na targu? Mogły rosnąć tuż przy ruchliwej drodze i rumienić się w obłokach spalin, a później zarabiać na siebie i nieuczciwego rolnika podwójnie bo były uprawiane bez tej "strasznej chemii".

Gruszki, jabłka i inne owoce w koszu


Środki ochrony roślin zagrażają zdrowiu i środowisku


Każda substancja chemiczna - pozyskiwana naturalnie czy sztucznie - jest bezpieczna dla naszego zdrowia i środowiska, a jednocześnie żadna z nich może taką nie być. Wiele z środków ochrony roślin używanych kilkadziesiąt lat temu w dzisiejszych czasach nie może być już więcej stosowana, ponieważ zmieniła się dotycząca ich wiedza i wymagania. Na pewno można powiedzieć, że na teraz i zgodnie z naszą aktualną wiedzą środki ochrony roślin które są dopuszczone do użytku są bezpieczne. Wiadomo, że są wśród nich środki budzące mnóstwo kontrowersji - np. Roundup. Ja ich nie stosuję i ciebie również nikt do tego nie zmusza. Nie stosuję, bo nie mam takiej potrzeby ale nie oceniam nikogo, kto taką potrzebę ma - o ile rzeczony Roundup czy inny środek stosuje z rozsądkiem. Bo z wszystkim można "przedobrzyć", nie tylko z Roundupem, najważniejsze to zachować umiar. Ja to wiem i ty też pewnie to wiesz, a jeśli obawiasz się o rozsądek rolników stosujących środki ochrony roślin to pamiętaj, że jest to bardzo ściśle kontrolowane – w Unii Europejskiej takie środki podlegają najostrzejszym regulacjom prawnym spośród wszystkich środków chemicznych.

W czasach sprzed chemizacji rolnictwa owoce i warzywa były smaczniejsze


O rety, oczywiście, że smakują inaczej! Jednak jakakolwiek "chemia" ma z tym na pewno najmniej wspólnego. Jabłka z czasów dzieciństwa były bardziej soczyste a pomidory bardziej aromatyczne. Wkurza Cię, że dzisiejsze owoce i warzywa nie smakują tak samo jak te z przysłowiowego babcinego ogródka? Mnie też, i to bardzo, tylko że opryskanie ich gnojówką z pokrzyw albo dziesięcioma różnymi firmowymi preparatami wcale tego nie zmieni. Dzisiaj uprawia się zupełnie inne odmiany niż kiedyś. Pomidory są bardziej plenne i wytrzymałe na transport, dzięki czemu w grudniu możesz zajadać się świeżymi pomidorami z Hiszpanii. Ale wtedy chyba nie narzekasz, prawda? Jeśli więc chcesz odnaleźć prawdziwe smaki dzieciństwo, poszukaj starodawnych odmian. Nie zdziw się jednak, jeśli to ciągle nie będzie to samo, co zapamiętałeś. Pierwszy soczysty pomidor zerwany i zjedzony z krzaczka smakuje tak, jak już nigdy nie będzie smakował żaden inny. Najlepiej pamięta się ten pierwszy raz! Poza tym owoce i warzywa z przydomowego ogródka zbiera się w miarę potrzeby, a przede wszystkim - kiedy są już zupełnie dojrzałe, natomiast te trafiające do sklepów muszą przeżyć jeszcze okres przechowywania, transportu i mnóstwo innych przygód, zanim wylądują na Twoim stole.

Targ z warzywami


Producenci rolni sypią środki ochrony roślin gdzie popadnie, bez żadnej kontroli


Co jak co, ale środki ochrony roślin są najlepiej nadzorowanymi środkami chemicznymi w Unii Europejskiej. Muszą zostać ocenione pod względem chemicznym, fizycznym, wpływu na środowisko, toksyczności, ekotoksyczności i działania pozostałości po ich stosowaniu. Obecnym przepisom podlegają także starsze środki, wprowadzone do obiegu przed laty – regularne oceny sprawiają, że muszą one spełniać aktualne, najnowsze standardy bezpieczeństwa. A jeśli jakiś rolnik sypnie więcej nawozu albo oprysku niż ustawa przewiduje? Nie da się skontrolować i przewidzieć wszystkiego, bo jest to po prostu niemożliwe. Też nie mam pewności, czy moich grządek nie obsika przypadkowo kot sąsiada, ale staram się zwracać uwagę by tak się nie stało. Natomiast rolnicy nie mają się starać, oni muszą spełniać określone wymagania.

Warzywa i owoce trzeba płukać w specjalny sposób, by usunąć środki ochrony roślin


Zawsze zalecane jest porządne mycie warzyw i owoców przed spożyciem pod bieżącą wodą, nie ma to jednak nic wspólnego ze środkami ochrony roślin. Jeśli środki ochrony roślin są prawidłowo stosowane, a dostawca przestrzega obowiązujących przepisów, to ich pozostałości nie mogą osiągnąć niebezpiecznego dla zdrowia poziomu. Żadne, czasami polecane, mycie owoców czy warzyw w roztworze sody, soli albo octu ich nie usunie bardziej, niż bieżąca woda - jeśli już koniecznie musisz wierzyć, że one tam są. Ja najbardziej lubię sobie zerwać truskawki prosto z krzaczka i papierówki prosto z drzewa i nie mam zamiaru się od tego rozchorować. Może jestem ogrodnikiem - brudasem, ale coś mi się widzi, że będąc dzieckiem nikt nie zwracał uwagi na to, by od razu wszystko koniecznie umyć przed zjedzeniem. I nie słyszałem, żeby komuś to nie wyszło na zdrowie.



Po zakończonej konferencji bonusowo wziąłem udział w warsztatach kulinarnych: przygotowywaliśmy musy z sezonowych warzyw i owoców. Wyszło całkiem smacznie, a na pewno zdrowo, jednak chyba nie zostanę światowej sławy blogerką kulinarną ;) Etap od nasiona do zbiorów podoba mi się znacznie bardziej, niż od zbiorów - do żołądka. 

studio cook up warsztaty kulinarne


20 komentarzy:

  1. Bardzo lubiłam ten blog... do dzisiaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za konstruktywne komentarze!

      Usuń
    2. To samo pomyślałam zaraz po przeczytaniu tego posta :( Jaki jest sens uprawiania własnych warzyw i owoców, skoro nie widzi się różnicy pomiędzy sztucznymi, a naturalnymi nawozami i opryskami, a do tego uważa GMO za coś bardzo dobrego? Wyszło pana Łukasza nikłe pojęcie o ekologii, ochronie środowiska, a nawet rolnictwie. A tak piękne i ciekawe posty potrafi tworzyć o roślinach, ich uprawie i wykorzystaniu w kuchni ...

      Usuń
    3. To jest nadinterpretacja, ponieważ nigdzie nie napisałem, że nie widzę różnicy pomiędzy naturalnymi opryskami czy nawozami a sztucznymi. Oczywiście, że widzę i proszę zauważyć, że zaznaczyłem że wtedy, kiedy mogę używam naturalnych, przygotowanych przez siebie substancji. Ponadto nie uważam GMO za coś bezwzględnie i jednoznacznie dobrego, ponieważ jestem świadom wszystkich potencjalnych niebezpieczeństw z nich związanych, kontrowersji jakie wywołuje i działalności firm wprowadzających na rynek modyfikowane odmiany ale TAK - jako biotechnolog nie boję się roślin modyfikowanych genetycznie i nie spędzają mi one snu z powiek, podobnie jak środki ochrony roślin, które istnieją po to by chronić rośliny i pomagać rolnikom a odpowiednio stosowane nie stanowią zagrożenia.

      Usuń
    4. To nie jest nadinterpretacja, po prostu tak to właśnie wychodzi, kiedy próbuje Pan pisać skrótowe porównania dotyczące poważniejszej tematyki, swoim charakterystycznym (z humorem) stylem pisania. Tak naprawdę nie wszedł Pan w żaden temat głębiej, tak jakby miał Pan wiedzę tylko z teorii, a nie z praktyki (powierzchowne potraktowanie danych tematów). Tak jakby chciał Pan zadowolić wszystkich na raz, jednocześnie jest Pan "za", jak i "przeciw", żeby przypadkiem nie zrazić kogoś do siebie. Ale tak się na dłuższą metę nie da.
      To nie jest nic osobistego, takie tylko moje spostrzeżenia, ogólnie lubię czytać tego bloga.

      Usuń
    5. To jest przekrojowe potraktowanie danych tematów, a nie encyklopedia ochrony roślin. Jeśli masz inne zdanie w tym temacie, jesteś za lub przeciw - to przede wszystkim wrzuć na luz i wtedy napisz o tym w komentarzu, najpierw się przedstawiając. Zamykam tę dyskusję, bo jesteś tutaj moim gościem i nie mam zamiaru Cię hejtować tak jak ty to robisz, bo tylko do tego sprowadzają się Twoje komentarze.

      Usuń
    6. Proszę się nie denerwować, przepraszam, że uznał Pan moje 2 poprzednie komentarze za hejt. Również nie zamierzam wdawać się w dalszą dyskusję. Pozdrawiam i znikam :)

      Usuń
  2. Nie zgadzam się zupełnie z treścią tego tekstu, choć bloga będę nadal czytać. "Norma" dla środka chemicznego jest przewidziana zazwyczaj dla jednego produktu i jest określona jako bezpieczna. Problem polega na tym, że nas codziennie atakują z każdej strony substancje toksyczne. Jeśli wszystko co zjemy w ciągu dnia jest pryskane to okazuje się, że normy zostały przekroczone wielokrotnie. Poza tym na naszym krojawym podwórku kontrole są śmiechu warte. Nie wiem jak w inych państwach Unii. Roundup jest hardcorową trucizną, w wielu krajach jest zakazana nawet do pryskania chodników w mieście a u nas zborze jest pryskane Roundupem kilkanaście razy, od kiełków po mąkę w magazynie. O GMO nawet się nie wypowiem bo to, że powoduje śmierć w męczarniach (poprzez liczne choroby przewlekłe i nowotwory) nie jest żadną teorią spiskową tylko najwzyklejszym faktem, z którym nawet Monsato się nie kryje. W dodatku należy sobie zadać pytanie kto decyduje o tym jaka dawka ostrej chemii jest dla ludzi bezpieczna? I kto robi badania na ten temat? Jaki biznes za tym stoi? Dlaczego chorujemy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, substancje chemiczne atakują nas zewsząd każdego dnia, od wielu lat. Ale czy chorujmy więcej tylko z powodu używania środków ochrony roślin? To zbyt wielkie uproszczenie. Składa się na to na pewno mnóstwo innych czynników.
      Roundup jest trucizną, dlatego ja go nie stosuję. Wolę wyrywać chwasty ręcznie i wyrzucać je na kompost. To proste w niewielkim ogródku, co innego robić to na setkach hektarów upraw.
      Nie ma potwierdzonego badaniami dowodu na szkodliwość GMO na zdrowie człowieka, proszę się nie dać zmanipulować. Jeśli istnieje oprysk, na który roślina modyfikowana genetycznie jest odporna, to ten oprysk może być szkodliwy dla zdrowia jeśli został użyty niewłaściwie. Monsanto zasłynęło wieloma budzącymi wątpliwości działaniami, podobnie jak prawie wszystkie wielkie korporacje, ale proszę nie obwiniać mnie za całe zło tego świata.
      Szczegółowych informacji dotyczących dopuszczalnych dawek środków ochrony roślin, ich kontroli i badań na pewno dowiesz się bezpośrednio od PSOR - polecam kontakt poprzez ich witrynę.

      Usuń
  3. Z tymi kontrolami to też różnie bywa. Pamiętam, jak na studiach mieliśmy pogadankę z babką z PIORiNu i opowiadała o rolniku, który sprzedawał swoje warzywa Gerberowi. W momencie, w którym dokupił kawałek ziemi, Gerber zerwał z nim kontrakt, bo okazało się, że dawki "chemii" (nie pamiętam dokładnie czego), są w tej glebie grubo przekroczone - i to jest jest przykład dobrej kontroli.
    Ale niestety, złych przykładów mam więcej. Robiąc praktyki w gospodarstwie warzywniczym miałam to szczęście, że trafiłam na świetnego gościa, któremu zależało na tym, żeby jego warzywa były i ładne i zdrowe. Ale opowiadał nam o takich, którzy wylewali na rzodkiewkę poczwórne dawki pestycydów, żeby nie było robali. Ba, znam taki sklep, który nie ma pozwolenia na sprzedaż środków ochrony roślin, ale można spokojnie spod lady kupić i Roundup i kilka insektycydów - a tak być nie powinno.
    Właściwie wszystko da się obejść, zwłaszcza w naszym pięknym kraju, gdzie prawo samo sobie często przeczy. Dlatego też po prostu UNIKAM kupnych warzyw i owoców, jeśli tylko mogę sama je sobie uprawiać, bo fakt faktem - gdy w grę wchodzą pieniądze, nikomu na ludzkim zdrowiu nie zależy.
    W przypadku upraw wielkotowarowych absolutnie rozumiem konieczność stosowania sztucznych i nawozów i środków ochrony roślin, jednak gdy widzę działkowców, ludzi świadomych (przynajmniej tak się wydaje), którzy na tę swoją mikrą działkę wolą wylać ten Roundup niż odchwaścić ręcznie, to aż przykro się robi, zwłaszcza, że wszyscy wciąż są przekonani, że jest to środek bezpieczny i biodegradowalny. I właściwie to mnie boli: nieświadomość ludzka, która, co najgorsze, wynika ze zwykłej ignorancji i lenistwa. Nikt nic nie wie, ale każdy zachowuje się jakby pozjadał wszelkie rozumy.

    A dla wszystkich eko-czytelników, którzy się tak niezmiernie oburzyli na ten tekst, mam taką propozycję: po pierwsze, przeczytajcie tę notkę jeszcze raz, ale tym razem ZE ZROZUMIENIEM. A po drugie, wyrzućcie z domu wszelkie gumowe i plastikowe rzeczy, teflonowe patelnie, wyrzućcie wszelkie kupne kosmetyki, lakierowane meble, tworzywa sztuczne, ubrania ze sztucznych tekstyliów, a dla pewności też te z naturalnych, bo są barwione diabli wiedzą czym. Ach, zapomniałabym o jedzeniu, jedzenie też musicie wyrzucić, o ile nie pochodzi z zaufanego źródła.Koniecznie przestańcie jeździć samochodem. Przecież toksyny czają się WSZĘDZIE.
    I żeby nie było, nie nabijam się. Jeśli chcecie zdrowo żyć, szczerze wam to polecam, ja sama do tego dążę. I na przyszłość, zanim zaczniecie krytykować kogoś za ten wyświechtany Roundup i GMO, zastanówcie się nad tym ile rtęci zjedliście w ciągu ostatniego tygodnia, ile glinu przyjęły wasze dzieci w szczepionkach, dlaczego nacieracie się codziennie ftalanami, czemu kupujecie płyn do szyb zamiast używać octu i po co łykacie środki przeciwbólowe, skoro możecie wypić napar z kory wierzby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ten komentarz. Co do pierwszej jego części - zgadzam się w pełni, pewnie że nie wszędzie jest tak jak powinno być, jak ze wszystkim w naszym pięknym kraju. Ale co mam na to poradzić?
      Z druga częścią zgadzam się jeszcze bardziej, nigdzie nie powiedziałem, że stosuję Roudup, że jest bezpieczny albo że go polecam - tylko że po prostu JEST TAKIE COŚ i jak ktoś musi to niech już go przynajmniej stosuje z rozsądkiem...

      Usuń
  4. Ale Ci się Łukaszu dostało... Niestety muszę się zgodzić, że w naszym kraju teoria (o której piszesz) nie ma wiele wspólnego z praktyką. Taki już z nas naród, że kombinujemy gdzie się da. Nie wierzę zupełnie w żywność pseudoekologiczną i podzielam Twoje zdanie w kwestii jabłuszek "od dziada na targu". Z drugiej strony unikam GMO jak tylko mogę oraz staram się eliminować syntetyczną chemię. Wszystko jednak z głową i rozumem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, po prostu nie zamiatam tematu pod dywan i nie udaję, że go nie ma. Mam udawać, że syntetyczne środki ochrony roślin nie istnieją? Nie rozumiem o co ten cały hałas. Są i już, trzeba wiedzieć jak je ugryźć, a nie wariować i głośno krzyczeć ze strachu.
      Poza tym chyba komuś trochę wysiadło czytanie ze zrozumieniem, ale na to nic nie poradzę. To, że ja staram się unikać takich środków nie oznacza, że one są złem wcielonym. Jak mogę, to unikam, jak nie mogę to stosuję ostrożnie.
      Natomiast jeśli chodzi o GMO, to już w tym temacie robię wielkie oczy ze zdziwienia od lat. Nie musisz specjalnie unikać GMO albo w ogóle unikać; tak jak pisałem ja sam chętnie bym ją zobaczył na sklepowej półce i jeśli ktoś mi coś takiego wskaże, to chylę czoła.
      Pozdrowienia! :)

      Usuń
  5. Polecam obejrzeć - Plony przyszłości http://www.cda.pl/video/137204f8

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma jednoznacznych badań, które dowodzą szkodliwości GMO na zdrowie człowieka. Biotechnologia roślinna dała możliwość uprawy roślin w każdych warunkach, czyniąc je odpornymi na szkodliwe działania atmosferyczne. To dzięki GMO możemy cieszyć się świeżymi, soczystymi pomidorami w zimie lub słodkimi truskawkami poza sezonem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy GMO nie jest szkodliwe będziemy wiedzieli dopiero może za 50 lat lub więcej.Pracuję na swoim gospodarstwie i wiem jak to wygląda z chemią u moich sąsiadów.Nie liczą się pszczoły ani ludzie tylko zysk.My staramy robić z poszanowaniem dla wszystkich i myślę ze jest nas więcej.A takich co nie przestrzegają norm może kiedyś dopadnie sprawiedliwość

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę, że poruszyłeś ten temat. Właśnie tutaj znalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie do tej pory pytania. Zastanawiam się tylko, co sądzisz o produktach Syngenta, a dokładnie o https://www.syngenta.pl/uprawy/zboza/tilt-turbo-575-ec Niestety mam w zbożu mączniaka i nie wiem jak się go pozbyć.

    OdpowiedzUsuń
  9. Środki ochrony roślin to coś, w co jak najbardziej warto zainwestować. Ja od siebie polecam produkty marki https://www.syngenta.pl/srodki-ochrony-roslin/herbicydy z których sama na bieżąco korzystam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...