Kolby
kukurydzy po zerwaniu muszą przez kilka dni przeschnąć w ciepłym i przewiewnym
miejscu, żeby podczas przechowywania nasiona nie zapleśniały. Dojrzałe,
wyschnięte ziarno łatwiej się także wyłuskuje. Przy niewielkiej liczbie kolb,
można je częściowo obrać, powiązać parami zawiązując łuski w supeł a następnie
powiesić na nasłonecznionej ścianie budynku. Takie rzędy kukurydzy tworzą
niepowtarzalny obraz i mogą być prawdziwą ozdobą przez długi czas, a jeśli na
budynek nie zacieka deszcz – nawet przez
cały rok. Oczywiście o ile wcześniej skuszeni apetycznym widokiem nie przylecą
ptasi amatorzy ziaren…
niedziela, 2 grudnia 2012
czwartek, 22 listopada 2012
Passiflora modra, powiew tropików
Passiflora
coerulea
jako pierwsza przedstawicielka swojej rodziny dotarła do Europy. Jest to męczennica
błękitna/modra, która w naturze rośnie w południowoamerykańskich lasach, głównie
w Brazylii, Argentynie i Meksyku. Nietrudno sobie zatem wyobrazić, że
lubi tropiki. Nie wiem skąd wzięła się teoria, że nadaje się na nasłonecznione
balkony i tarasy. Czy na wystawionym na południe balkonie panuje
tropikalny klimat, gorący i wilgotny a jednocześnie lekko półcienisty, tak
jak to bywa w lasach? Hmm. No właśnie. Męczennica potrzebuje dużo światła, ale
raczej nie bezpośredniego. A jeśli już, to nie palącego i nie przez
cały dzień… ale nie ma co się zniechęcać, do jej udanej hodowli nie potrzebujemy
od razu oranżerii!
Wyzwanie warto podjąć tym bardziej, że pnącze
to wytwarza zupełnie bajeczne kwiaty. Pierwsze pąki rozwijają się późnym latem.
Każdy kwiat pozostaje rozwinięty około jednej doby podczas pogodnej aury. W
pochmurne i deszczowe dni kwiaty utrzymują się nieco dłużej. Aby pnącze
wykształciło owoce, musi dojść do zapylenia i zapłodnienia pyłkiem
pochodzącym z drugiej rośliny, wyrosłej z innego nasiona.
Sam kwiat zbudowany jest piętrowo: na samym
szczycie znajduje się trójdzielne znamię słupka, ciemnobordowe Tuż pod nim
jest niewielkie, zielonkawe jajeczko – to jest zalążnia. Jeśli dojdzie do
zapłodnienia, zalążnia rozrośnie się w jadalny owoc. Jeszcze niżej
zlokalizowane są pręciki – pięć sztuk, każdy zakończony pylnikiem z żółtopomarańczowym
pyłkiem. Cała ta piramida warstw jest osadzona na dziwnym trzonku. Nazywa się
on androgyneforem i wyrasta z dna kwiatowego. Otoczony jest trzema
okółkami przykoronków. Pierwszy, skierowany na zewnątrz, jest najbardziej
okazały i kolorowy. Tworzą go ułożone w dwóch rzędach długie nitki,
fioletowo – biało – bordowe. Środkowy przykoronek jest najkrótszy, utworzony
przez rząd malutkich wyrostków z bordowymi zakończeniami. Nitki
wewnętrznego przykoronka są całe bordowe, skierowane do środka kwiatu.
Pod tą potrójną warstwą przykoronków jest
pięć białych płatków. A pod płatkami pięć działek kielicha. Zwykle też białych,
chociaż mogą być lekko niebieskie. Wszystko to otoczone jest jeszcze od dołu
3-listkową okrywą. Uff, niezła konstrukcja!
I polska i łacińska nazwa rodzajowa
rośliny: męczennica/passiflora wywodzi się właśnie z niezwykłej budowy
kwiatu. Dopatrzono się podobieństwa jego elementów do symboli męki Chrystusa.
Płatki kielicha i działki korony to dziesięciu obecnych pod krzyżem
apostołów; pięć pręcików to pięć ran, trzy znamiona słupka to trzy gwoździe a zewnętrzny przykoronek to korona cierniowa.
Czego to ludzie nie wymyślą!
W sprzyjających warunkach kwiaty rozwijają
się aż do pierwszych przymrozków. Nie trzeba się śpieszyć z zabieraniem
rośliny do domu, niech sezon zakończy właśnie pierwszy przymrozek. O dziwo,
męczennicy nic nie będzie.
Liście tego egzotycznego pnącza są 3-7
klapowane, błyszczące. Oprócz liści, aby móc się wspinać pnącze posiada wąsy
czepne, które z wiekiem drewnieją.
Często można spotkać się ze stwierdzeniem, że
starszych roślin nie należy przesadzać, tylko co kilka lat wymieniać górną
warstwę podłoża, bo passiflora lubi „mieć ciasno” i wtedy chętniej
kwitnie. Ale dlaczego?
Jest w tym trochę prawdy, chociaż ukrytej.
Przede wszystkim, kiedy urośnie sobie pięknie i tak jak się jej podobało
to nie lubi gdy ktoś przychodzi i robi bałagan w doniczce. Ten typ tak ma.
Prawdopodobnie jej korzenie nie mają zbyt wielu włośników (mikro-korzeni
pobierających wodę i sole mineralne) i kiedy dodatkowo uszkodzimy te,
które są – roślina zaczyna chorować. Tak więc możemy przesadzać, tylko
ostrożnie, bez nadmiernego obmacywania bryły korzeniowej.
Jeśli zaś chodzi o ciasny domek, to
sprawa jest bardzo prosta. Kiedy roślina czuje, że nie ma już miejsca żeby się
rozrastać, musi zakwitnąć żeby jak najszybciej wydać owoce z nasionami
i w ten sposób przetrwać. Niewielka ilość podłoża może szybko wyschnąć
i roślina uschnie, nie przedłużając gatunku. Trzeba się zatem spieszyć!
Osobiście wiem jednak, jak pięknie męczennica
potrafi kwitnąć, posadzona wprost do gleby w okresie letnim i jak bujne
korzenie wtedy wytwarza.
Trzeba wziąć pod uwagę swoje możliwość
uprawy, to wszystko.
Passiflory naprawdę uwielbiają wilgoć, można
je spryskiwać do woli. Jeśli zapomnimy o podlewaniu, liście więdną a wąsy
czepne zaczynają dość szybko zasychać. Warto o tym pamiętać. Woda powinna
być możliwie miękka i o letniej temperaturze. Bo czy w lasach deszczowych
pada kiedy z nieba zimna i twarda kranówa?
A co zrobić z męczennicą w zimie? No
cóż, świetnie było by móc ją przenieść do jasnego i chłodnego
pomieszczenia gdzie spokojnie przezimuje i odpocznie. Ale naprawdę nie
jest to aż takie konieczne. Zostawiona na widnym parapecie okiennym tez jakoś
sobie poradzi chociaż pędy będą raczej wątłe i wiosną należy je wyciąć.
Podlewamy tylko tyle, ile to konieczne aby nie uschła. Nie nawozimy wówczas w ogóle.
Ponieważ męczennica jest pnączem, możemy
budować dla niej wszelkiego rodzaju konstrukcje które wykorzysta jako podporę.
Podobno słabiej kwitnie, kiedy będzie zmuszona owijać wąsy wokół własnych
pędów. Być może, jednak robi to niechętnie i naprawdę tylko wtedy, kiedy
nie damy jej innej możliwości.
Rozmnażanie jest proste: jesienią tniemy
sadzonki z wierzchołków pędów o długości 10-20 cm i trzymamy
w szklance z wodą dotąd, aż wypuszczą korzenie. Dziecinnie łatwe.
Młode pędy wybijają także z korzeni (na zdjęciach poniżej korzenie wyrosły z doniczki i zaczęły się zazieleniać) i możemy je wykorzystać jako sadzonki, tylko ostrożnie. Pamiętamy o korzeniowej dotykofobii. To samo przy przesadzaniu siewek wyhodowanych z nasion, bo i taki sposób rozmnażania można stosować. Potrzeba tylko więcej cierpliwości (= czasu).
Na koniec jeszcze trochę niezwykłych kwiatów:Młode pędy wybijają także z korzeni (na zdjęciach poniżej korzenie wyrosły z doniczki i zaczęły się zazieleniać) i możemy je wykorzystać jako sadzonki, tylko ostrożnie. Pamiętamy o korzeniowej dotykofobii. To samo przy przesadzaniu siewek wyhodowanych z nasion, bo i taki sposób rozmnażania można stosować. Potrzeba tylko więcej cierpliwości (= czasu).
Owoce
passiflory możemy kupić w sklepach, a są to głównie marakuja (Passiflora edulis) i granadilla (Passiflora lingularis). Wnętrze owoców
budową przypomina nieco owoc granatu. Właśnie teraz, jesienią zaczyna się na
nie sezon!
O pięknych gatunkach męczennic wiele ciekawego można się dowiedzieć z magazynu Passiflora Online Journal, do pobrania za darmo tutaj. Polecam!
poniedziałek, 15 października 2012
Prasa do suszenia roślin
Zielniki. Robiliśmy je chyba wszyscy, tylko nie wszyscy o tym pamiętamy. Na zadanie domowe z biologii w szkole podstawowej, albo projekt z plastyki. Na zaliczenie botaniki na studiach albo jako pamiątkę z wakacji. Czasem była to tylko wesoła stokrotka wiosną albo ognisty liść klonu jesienią, wsunięte do książki na zakładkę… Zwykle przygotowanie profesjonalnego zielnika wymaga mnóstwa pracy, czasu i cierpliwości. No i oczywiście fachowej wiedzy jak go wykonać, aby zebrane gatunki przedstawiały wartość naukową. Co innego, kiedy suszymy kwiaty lub liście do późniejszego wykorzystania jako ozdoby...
czwartek, 4 października 2012
wtorek, 2 października 2012
Śniąc o niebieskich różach
piątek, 21 września 2012
Kleome, królowa w cierniowej koronie
Kleome ciernista (Tarenaya hassleriana) jest nazywana przez moją mamę królową. Przybyszka z Ameryki Południowej od kilku lat panuje na jej ogrodowych grządkach spoglądając na resztę kwiatów z góry i szczycąc się niepowtarzalnym urokiem. Poza tym jest niesamowitą kompilacją ciekawych z botanicznego punktu widzenia cech.
środa, 15 sierpnia 2012
Kaktusy mrozoodporne
Być może jest to jeden z tych cudów, które nie dziwią tak, jak powinny. Być może wszyscy już dobrze o tym wiedzą i stało się to zbyt oczywistym, by dziwić się w ogóle. A naprawdę jest się czemu przyglądać z niedowierzaniem i chyba nigdy zjawisko to nie przestanie mnie fascynować: kaktusy można uprawiać w naszym klimacie, we własnym (lub cudzym) ogródku przez cały rok!
wtorek, 12 czerwca 2012
piątek, 25 maja 2012
124. Międzynarodowa Wystawa Kwiatów i Ogrodów - relacja
11-14 maja w Parku Śląskim w
Chorzowie odbywała się 124. Międzynarodowa Wystawa Kwiatów i Ogrodów w
Hali Wystaw "Kapelusz", a ja w tym roku miałem okazję gościć na niej
po raz pierwszy.
Dowiedziałem się wcześniej, że wystawy kwiatów
w tym parku odbywają się od 1959 roku, oraz że jest to największa na
południu Polski ekspozycja roślin.
Tematem
przewodnim wystawy był „Ogród z humorem”. Dowiedziałem się o tym znacznie
później, kiedy już minęło rozczarowanie i szok na wspomnienie tego, co
zobaczyłem.
Po raz pierwszy w tym roku wstęp nie tylko do hali
wystawowej, ale i na kiermasz był płatny, na co narzekało wielu wystawców. Dla
mnie cena 5 zł za bilet normalny była zachęcająca – w końcu wystawa międzynarodowa…,
największa…
„Program dodatkowych atrakcji artystycznych jest bardzo bogaty”, „Zaplanowano
pokazy, prelekcje oraz targi ogrodnicze”. I rzeczywiście, program imprezy
prezentował się nad wyraz atrakcyjnie, trzeba było jednak go najpierw zdobyć.
Ochroniarz przy bramce wejściowej przyniósł ulotkę z zaplecza na moją prośbę i
chyba był to jedyny sposób na jej zdobycie.
Królik z Kapelusza
Z wypiekami na twarzy wszedłem do środka hali wystawowej, to jest na
cyrkową arenę - jedną z pierwszych ekspozycji witających gości był właśnie
ogrodowy cyrk i całość wystawy utrzymana była w takim właśnie klimacie. Humoru
w tym dla mnie nie było za grosz, ale za to kiczu pod dostatkiem.
Odwrócone oczko wodne, doniczkowe ludziki, ośmiornice z aluminiowych rur i
kwitnące wyposażenie domu były tak samo szkaradne jak absurdalne. Kilku
wystawców najwyraźniej nie zrozumiało jednak hasła przewodniego lub też zupełnie
je zignorowało i były to jedyne naprawdę ładne ekspozycje – m.in. kolekcje
azalii i rododendronów oraz klonów palmowych.
Kogo witam, kogo goszczę
Mówiąc krótko: międzynarodowość tego wydarzenia polegała na obecności
jednego (na 33-ech obecnych) wystawcy z Czech. Sprytny, ale nikczemny zabieg
marketingowy, który po tym, co zobaczyłem mógł mnie już tylko zwyczajnie
rozzłościć. Całość wydarzenia najbardziej zasługiwała na miano Śląskiego
Przeglądu Ogrodniczych Osobliwości, a odwiedzający mieli pełne prawo poczuć
się nabici w rafandynkę.
Wystawie towarzyszył kiermasz roślin, stanowiska sprzedawców zlokalizowano
tuż za halą „Kapelusz”. Jak na rangę wydarzenia, do której Wystawa pretenduje,
kiermasz nie powalał rozmachem, a płatny wstęp tym bardziej nie zachęcał do
uczestnictwa.
Na dokładne zwiedzenie całości ekspozycji wystarczyły niespełna dwie godziny, jeśli nie liczyć występów wokalnych, tanecznych i warsztatów. Ogólne wrażenie wyklucza chęć powrotu na kolejną wystawę.
Na dokładne zwiedzenie całości ekspozycji wystarczyły niespełna dwie godziny, jeśli nie liczyć występów wokalnych, tanecznych i warsztatów. Ogólne wrażenie wyklucza chęć powrotu na kolejną wystawę.
Etykiety:
inspiracje,
kwiaty,
kwiaty domowe,
na rabaty,
relacje,
targi,
wystawy,
zrób to sam
czwartek, 17 maja 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)