11-14 maja w Parku Śląskim w
Chorzowie odbywała się 124. Międzynarodowa Wystawa Kwiatów i Ogrodów w
Hali Wystaw "Kapelusz", a ja w tym roku miałem okazję gościć na niej
po raz pierwszy.
Dowiedziałem się wcześniej, że wystawy kwiatów
w tym parku odbywają się od 1959 roku, oraz że jest to największa na
południu Polski ekspozycja roślin.
Tematem
przewodnim wystawy był „Ogród z humorem”. Dowiedziałem się o tym znacznie
później, kiedy już minęło rozczarowanie i szok na wspomnienie tego, co
zobaczyłem.
Po raz pierwszy w tym roku wstęp nie tylko do hali
wystawowej, ale i na kiermasz był płatny, na co narzekało wielu wystawców. Dla
mnie cena 5 zł za bilet normalny była zachęcająca – w końcu wystawa międzynarodowa…,
największa…
„Program dodatkowych atrakcji artystycznych jest bardzo bogaty”, „Zaplanowano
pokazy, prelekcje oraz targi ogrodnicze”. I rzeczywiście, program imprezy
prezentował się nad wyraz atrakcyjnie, trzeba było jednak go najpierw zdobyć.
Ochroniarz przy bramce wejściowej przyniósł ulotkę z zaplecza na moją prośbę i
chyba był to jedyny sposób na jej zdobycie.
Królik z Kapelusza
Z wypiekami na twarzy wszedłem do środka hali wystawowej, to jest na
cyrkową arenę - jedną z pierwszych ekspozycji witających gości był właśnie
ogrodowy cyrk i całość wystawy utrzymana była w takim właśnie klimacie. Humoru
w tym dla mnie nie było za grosz, ale za to kiczu pod dostatkiem.
Odwrócone oczko wodne, doniczkowe ludziki, ośmiornice z aluminiowych rur i
kwitnące wyposażenie domu były tak samo szkaradne jak absurdalne. Kilku
wystawców najwyraźniej nie zrozumiało jednak hasła przewodniego lub też zupełnie
je zignorowało i były to jedyne naprawdę ładne ekspozycje – m.in. kolekcje
azalii i rododendronów oraz klonów palmowych.
Kogo witam, kogo goszczę
Mówiąc krótko: międzynarodowość tego wydarzenia polegała na obecności
jednego (na 33-ech obecnych) wystawcy z Czech. Sprytny, ale nikczemny zabieg
marketingowy, który po tym, co zobaczyłem mógł mnie już tylko zwyczajnie
rozzłościć. Całość wydarzenia najbardziej zasługiwała na miano Śląskiego
Przeglądu Ogrodniczych Osobliwości, a odwiedzający mieli pełne prawo poczuć
się nabici w rafandynkę.
Wystawie towarzyszył kiermasz roślin, stanowiska sprzedawców zlokalizowano
tuż za halą „Kapelusz”. Jak na rangę wydarzenia, do której Wystawa pretenduje,
kiermasz nie powalał rozmachem, a płatny wstęp tym bardziej nie zachęcał do
uczestnictwa.
Na dokładne zwiedzenie całości ekspozycji wystarczyły niespełna dwie godziny, jeśli nie liczyć występów wokalnych, tanecznych i warsztatów. Ogólne wrażenie wyklucza chęć powrotu na kolejną wystawę.
Na dokładne zwiedzenie całości ekspozycji wystarczyły niespełna dwie godziny, jeśli nie liczyć występów wokalnych, tanecznych i warsztatów. Ogólne wrażenie wyklucza chęć powrotu na kolejną wystawę.
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń