www.cwglandscape.com |
Postanowiłem odnieść się do najciekawszych komentarzy, żeby dorzucić do
tej dyskusji swoje trzy grosze i przez chwile też poczuć się specjalistą.
moman4 pisze: Dziwne, bo w Ogrodzie Botanicznym zraszacze działają cały dzień. Fachowcy
chyba wiedza, co dobre dla roślin.
Rzeczywiście, sam obserwowałem taką akcję przez kilka ostatnich dni w
Ogrodzie Botanicznym UJ w Krakowie, gdzie zraszacz od rana do wieczora przy pełnym
słońcu podlewał kwiaty, wbrew wszystkiemu co się na temat sądzi. W tym wypadku myślę,
że fachowcy: po pierwsze - podlewają w ciągu dnia, bo takie są ich godziny
pracy; zostawienie włączonej instalacji nawadniającej na noc byłoby zbyt
ryzykowne; po drogie – zostawiają zraszacze pracujące przez cały dzień, zatem
kropelki nie zalegają na roślinach, podłoże jest wilgotne i stale schładzane i
nic nie zdąży się poparzyć. Natomiast fakt, że w ten sposób podlewane są rośliny
kwitnące jest nie do przyjęcia, ponieważ spadające krople wody niszczą większość
kwiatów, odbarwiają płatki i przyspieszają ich opadanie, zwłaszcza w czasie upałów. Wąż ze zraszaczem jest
zapewne tańszy niż nawadnianie kropelkowe i jest to jedyne usprawiedliwienie które
mogę zrozumieć.
polsz pisze: przy wysokiej temepaturze woda na liściach nie zdąży się rozgrzać bo
wyparuje. Gdyby coś takiego szkodziło to po każdej letniej burzy ginęłoby
większość roślinności.
Nie do końca tak jest.
Woda na liściach nie musi się rozgrzewać, żeby wywołała poparzenia. Kropelki
tworzą soczewki i skupiają promienie słoneczne i stad biorą się poparzenia.
Traianusmaster pisze: "nie zdąży się rozgrzać
bo wyparuje". Okej, a wytłumacz mi jak wyparuje BEZ rozgrzewania się.
Woda paruje w każdej temperaturze, tak zimna jak i gorąca, ale o tym
uczymy się już w szkole podstawowej.
polsz znów pisze: (…)
A najlepsze są te parzące
kropelki-soczewki. Pewnie dlatego w Amazonii nic nie rośnie a wszystkie dżungle
w rejonach równika są poparzone i ugotowane. Bo w tych rejonach co dnia pada,
nie rzadko w samo południe
Owszem pada. A gdy pada, nie świeci słońce bo deszcz pada z chmur a nie
ze słońca. Zdarza się, że po deszczu wychodzi słońce które potencjalnie mogłoby
wtedy wywołać poparzenia, ale zanim się rozpogodzi
kropelki wysychają lub spływają z liści. Przyjrzyjcie się liściom roślin lasów tropikalnych.
Znakomita większość z nich jest pokryta warstwą wosku, a woda spływa po nich
jak po kaczce.
dziadekjam pisze: Przede wszystkim roślinek nie należy podlewać w czasie powodzi i to bez
względu na porę dnia.
I bardzo słusznie! :)
I bardzo słusznie! :)
Zatem podsumowując, oto jak konfigurować zestaw: roślina-woda-upał:
- Kwiaty domowe podlewamy rano/wieczorem, wtedy wykorzystają
wodę najlepiej. W tym wypadku i tak wlewamy wodę do podstawki (ewentualnie
wprost do gleby), dlatego nic się nie poparzy. Nie polewajmy tylko liści ani
ich nie spryskujmy jeśli kwiat stoi na nasłonecznionym miejscu.
- Rabatki podlewamy tak samo: rano/wieczorem. Ja
polecam jednak wieczorem, bo po co ryzykować. Nie lejemy po liściach a tym
bardziej po kwiatach i wszystko będzie w porządku.
- Jeśli nawadniamy trawnik i nie możemy tego zrobić
ani rano ani wieczorem, można podlewać w ciągu dnia chociaż będzie to mniej
efektywne – to wszystko. Jeśli jakieś poparzenia wystąpią to i tak nie będzie to
miało większego znaczenia, bo trawa się szybko regeneruje. A najpewniej w gąszczu
liści i tak tego nie dostrzeżemy. Kwestia czy trawa się poparzy czy nie jest
zatem bez znaczenia.
Bardzo ciekawe podsumowanie. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe rady na temat podlewania :). Z pewnością wiele z nich zastosuje w praktyce!
OdpowiedzUsuńA mnie na studiach uczyli, że jednak rano, nawet, jeśli oznaczałoby to wstawanie o 5 rano latem. Przy podlewaniu wieczorem, gdy woda dłużej z gleby odparowuje, jest większe ryzyko rozwijania się chorób, zwłaszcza grzybowych - dotyczy to i doniczkowych i polowych. Ale z drugiej strony, moja uczelnia słynie z tego, że od jakichś 10 lat nie wykopywano cebul tulipanów z kolekcji i teraz możemy podziwiać cały zestaw choróbsk wirusowych, więc nie do końca ufałabym moim wykładowcom :)
OdpowiedzUsuńCzęsto problemem jest to, że rośliny są tylko zraszane, nie podlewane bezpośrednio przy glebie. W przypadku dużych liści woda czasem nie dostawała się do korzeni. Ja jestem zwolenniczką automatycznego podlewania kropelkowego. Sama mam w ogrodzie tropf-blumata, który sprawdza wilgotność przy korzeniu i wlewa tylko tyle wody ile roślina potrzebuje. Uważam, że to najlepsze ze wszystkich rozwiązań.
OdpowiedzUsuńNie mam czasu niestety żeby rano podlewać trawnik i rośliny.. Był to spory problem bo znowu wieczorem wiadomo jak to jest. Często zmęczenie brało góre.. Za poradą szwagra zainstalowaliśmy zraszacze z cellfastu. Kurcze to jest taka świetna sprawa i ogromne ułatwienie.. polecam każdemu!
OdpowiedzUsuńPolecam wybrać wytrzymały gatunek trawy. Zdecydowanie wolę podlewać trawę rano i ma się ona dobrze.
OdpowiedzUsuń