W styczniu niedźwiedzie w swoich gawrach jeszcze smacznie chrapią, ale prawdziwych miłośników roślin na pewno swędzą już paluchy żeby coś wysiać, przyciąć, poprzesadzać. Ci lekko szurnięci tęsknią nawet za wyrywaniem chwastów! Oni na spełnienie swoich marzeń poczekają co najmniej do marca, cała reszta może już zakasać rękawy i zacząć przygotowania do wiosennych porządków, zaczynając od roślin doniczkowych.
Dosłownie
i w przenośni, nie ma nawet jeszcze czego przesadzać. Styczniowe dni są zbyt
krótkie i ponure, żeby fundować domowym kwiatom pobudkę. Obudzone przedwcześnie
z zimowego otępienia szybko zorientują się w naszym kiepskim żarcie i... zaczną
rosnąć. Jedyne co dzięki takiej nadgorliwości osiągniemy to słabiutkie, wątłe
pędy które i tak trzeba będzie wkrótce odciąć. Dlatego z całym tym majdanem:
przycinaniem, przesadzaniem, przestawianiem i tym podobnym przedobrzaniem można
jeszcze jakiś czas poczekać. Niech zielone licho sobie pośpi.
A
co robić w styczniu? Można już na przykład przygotować się do odmłodzenia niektórych kwiatów domowych
poprzez odkłady powietrzne. Skorzystają na tym zwłaszcza rośliny pnące: epipremna, scindapsusy,
monstery, filodendrony, bluszcze, cissusy, hoje i trzykrotki. Wszystkie te kwiaty
mają jedną, zwykle niemile widzianą wspólną cechę: wraz ze wzrostem pędu
zrzucają stare liście, przez co z doniczki zamiast pięknej rośliny ozdobnej
zaczyna wyrastać coraz dłuższy, łysy badyl. Wzdłuż pędów wymienionych gatunków
zauważyć można mniejsze (u trzykrotki) lub większe (u monstery) korzenie przybyszowe
lub ich zaczątki. To właśnie one, odpowiednio potraktowane, w przyszłości będą
karmić roślinę.
Zakładanie
odkładów powietrznych
Odkłady
powietrzne to jeden z najprostszych sposobów nie tylko na odmłodzenie rośliny,
ale także na jej rozmnożenie, bo
przy okazji można uzyskać większą liczbę sadzonek. Prześledźmy jak taki proces
przebiega na przykładzie epipremnum
złocistego (niektórzy nazywają go jeszcze po staremu scindapsusem. W użyciu przyjęła się nazwa łacińska, która chociaż jest ciężka do wymówienia to i tak lepsza od karkołomnego polskiego określenia: ołustek. Nigdy nie słyszałem, żeby ktokolwiek ołustka faktycznie nazywał ołustkiem!)
Odkłady powietrzne założone na starym okazie epipremnum złocistego. |
U
tego gatunku stare liście żółkną i opadają, pozostawiając nagie, długie pędy
podobne do prawdziwych lian. Nie są one ani ładne, ani zgrabne i to własnie ich
wypadałoby się pozbyć. Najpierw jednak przygotujmy zestaw małego ogrodnika: folię aluminiową i podłoże torfowe. Folia aluminiowa nie przepuszcza światła, którego korzenie wcale nie chcą, a torf dobrze utrzymuje wilgoć, na czym nam (i nowym
korzeniom) zależy.
Pod
miejsce na pędzie, w którym życzymy sobie wyrośnięcia nowych korzeni podkładamy
kwadratowy kawałek folii, nasypujemy do niego garść dobrze wilgotnego torfu i
szczelnie zakręcamy całość na kształt cukierka. Czynność powtarzamy na każdym z
pędów, który chcemy ukorzenić. Tak przygotowane odkłady pozostawiamy na około 1-2 miesiące. Oczywiście całą roślinę podlewamy w tym czasie regularnie, jak zawsze. Założone w styczniu odkłady będą
gotowe do odcięcia i posadzenia na
wiosnę, kiedy światła słonecznego będzie znacznie więcej a przyjemnego
ciepełka nie będą dostarczać jedynie podkręcone kaloryfery. W takich warunkach
rośliny błyskawicznie rozpoczną wzrost. Wtedy cukierki trzeba odpakować i
sprawdzić, czy śpiące dotychczas korzenie już się obudziły i zaczęły rosnąć.
Jeśli tak, nie pozostaje nic innego jak odciąć ukorzeniony pęd i normalnie
posadzić do doniczki, obficie później go podlewając.
Odcięte, już ukorzenione pędy epipremnum - gotowe do posadzenia. |
Jeśli nowe korzenie
jeszcze się nie pojawiły, wtedy albo zostawiamy ten sam odkład na dłużej
(spryskujemy torf wodą i ponownie zakręcamy folię), albo zakładamy odkład w
innym miejscu na tym samym pędzie.
W odpakowanych "cukierkach" widać wyraźnie piękne, nowe korzenie. |
W
podobny sposób można także odmłodzić i rozmnożyć inne kwiaty doniczkowe, nie
tylko pnące. Metody na odkłady spróbować można u aglonemy, anturium, juki,
kordyliny, kalatei, maranty, difenbachii, draceny i syngonium. Niektóre z tych
gatunków do wytworzenia korzeni będą potrzebowały jednak więcej czasu i nieco
dodatkowych manipulacji, ale to już historia na kolejną opowieść. Tymczasem
polecam rozglądnąć się uważnie po mieszkaniu i zastanowić, czy któreś pnące
paskudztwo nie potrzebuje odmładzającego liftingu. W końcu na wiosnę każdy chce
wyglądać pięknie i młodo!
Bardzo ciekawy post :) nie miałam pojęcia o takiej metodzie ,,odmładzania,, kwiatów
OdpowiedzUsuńciekawy pomysł. Ja po prostu za długą już roślinę obcinam i wsadzam do wody.
OdpowiedzUsuńTo stary i sprawdzony sposób, który najczęściej działa. Natomiast dodatkową zaletą robienia odkładów jest to, że roślina pozostaje w swojej doniczce i nie trzeba się kotłować ze szklankami z wodą :)
UsuńO ciekawy pomysł, mnie faktycznie już swędzą paluchy żeby coś już wysiać :) i cały poczatek posta jest zdecydowanie o mnie :D
OdpowiedzUsuńZapraszam http://kreatywniepopracy.blogspot.com/
i obserwuję :)