Wiosenny chaos na grządkach to rozwiązanie dla mięczaków! Ogrodnik – prymus dobrze wie co, gdzie i kiedy, a pomagają mu w tym sprytne tabliczki i etykiety ogrodnicze. Żeby nie pogubić się w ferworze siania, przesadzania i rozsady przygotowałem sześć propozycji, dzięki którym każdy ogródek będzie wyglądał celująco!
Tabliczki, plakietki, etykiety i wszystkie inne oznaczenia wysiewów, które pomagają nam w walce ze sklerozą powinny być nie tylko użyteczne, ale także estetycznie wykonane. W końcu będą towarzyszyć naszym roślinom czasem nawet przez cały sezon, zatem dobrze żeby i one były miłe dla oka. W majowy weekend uruchomiłem swoich wewnętrznych bliźniaków: Pana Złotą Rączkę i Pomysłowego Dobromira i wspólnymi siłami przygotowaliśmy i przetestowaliśmy sześć sposobów na zaprowadzenie porządku na rabatach, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie:
1. Etykiety ogrodnicze: wersja retro
To rozwiązanie wielokrotnego użytku. Na tabliczce nazwę rośliny piszemy szkolną kredą albo kredowym pisakiem, a jeśli zajdzie taka potrzeba literki można zetrzeć i tabliczkę wykorzystać ponownie. Zasadnicza wada to taka, że nadaje się głównie do zastosowań domowo-doniczkowych, ponieważ deszcz z łatwością zmyje wszelkie napisy. Plus jest oczywisty – przypomnimy sobie błogie szkolne czasy. Co, źle mówię?
Tabliczki takie jeszcze w zeszłym sezonie zakupiłem za kilka złotych na wyprzedaży w Empiku, ale od kiedy istnieją czarne farby do tablic szkolnych, każdy może je wykonać na własną rękę.
2. Etykiety ogrodnicze: wersja profesjonalna
Kilkanaście takich tabliczek w ogródku i zamienimy mały warzywniak w prawdziwy ogród botaniczny. Nawet najpospolitsze chwasty będą wyglądać szlachetnie i dostojnie. Nazwy wypisane wodoodpornym markerem będą trwałe, ale dadzą się zmyć zmywaczem do paznokci albo benzyną. Plastikowe tabliczki dostępne są w różnych rozmiarach i kolorach w lepiej zaopatrzonych centrach ogrodniczych albo w sprzedaży wysyłkowej przez internet (kilka – kilkanaście zł za 10-20 sztuk). To jedna z droższych propozycji, ale zdecydowanie najtrwalsza.
3. Etykiety ogrodnicze: wersja optymalna
Opcja dla szybkich i wściekłych, czytaj: optymalne rozwiązanie dla cierpiących na brak czasu. Możemy wykorzystać patyczki do lodów (o ile jesteśmy lodożercami z tendencją do chomikowania) albo kupić drewniane patyczki laryngologiczne w cenie 5 zł za 100 sztuk. Do nabycia w aptekach i sklepach medycznych, ale uwaga: ja dostałem je dopiero w siódmej aptece z rzędu. Widocznie jednak szczęście sprzyja lodożercom!
Nazwy na patyczkach piszemy ołówkiem. Deszcz nie będzie im straszny!
4. Etykiety ogrodnicze: wersja na wesoło
Kto z pracami technicznymi jest za pan brat, dla tego przekształcenie drewnianej łyżki w zabawną tabliczkę to bułka z masłem. Najpierw pomyślałem, że to rozwiązanie o ograniczonym zastosowaniu bo przecież nie każda roślinka którą sadzimy ma kształt truskawki, ale po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że jednak drewniana łyżka ma kształt doskonały w który można wpisać właściwie każde warzywo. Bo fantazja jest od tego!
PS. W kwestii wykonania - łyżkę pomalowałem farbami plakatowymi i polakierowałem bezbarwnym lakierem do paznokci. Chcieć to móc! A do wspólnego malowania można zaprosić wszystkie dzieci ze wsi. Hurra!
5. Etykiety ogrodnicze: wersja ekologiczna
Do jej wykonania możemy wykorzystać pozostałe po wiosennej przycince gałązki drzew owocowych. Napis wykonujemy markerem, a jeszcze ładniej będzie go wypalić lutownicą do skóry. Akurat nie miałem takiej pod ręką, ale myślę że wszyscy rękodzielnicy wiedzą o co chodzi. Na patyczki nadają się także na przykład wiklinowe sztobry, które po pewnym czasie zaczną... rosnąć. A to ci bonus! Tylko uważajcie, żeby ziołowy ogródek nie zmienił się niespodzianie w wiklinowy matecznik!
6. Etykiety ogrodnicze: wersja nadziana
Czyli najbardziej brawurowe rozwiązanie ze wszystkich. Potrzebne będą: korki od wina (duże ilości) i patyczki do szaszłyków (duże ilości). Szybko kojarzycie fakty? No to sezon grillowy uważam za rozpoczęty! Proszę tylko na końcu sprawdzić, czy aby grządki nie oznaczyliście zygzakiem. A zresztą so tam... Mieciuuu, chsesz jeszcze lampeczkę...?
A jakie Wy macie sposoby na oznaczanie Waszych wysiewów i rozsad?
Pomysł z drewnianymi patyczkami i korkami super. Szczególnie ten drugi chyba wykorzystam bo moja mama ma tendencje do chomikowania korków od wina (choć sama mało go pija) ;) U mnie w tym roku kilka kamyczków zrobionych przez koleżankę i wręczonych na moje urodziny- sposób dekoracyjny i trwały:) http://www.lesmirabelle.blogspot.com/2014/04/powielkanoc.html - w tym poście jest ich kilka zdjęć, z tego co wiem to napisy zrobione są białą farbą akrylową a kamyki były potem jeszcze polakierowane. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOstatnia propozycja podoba mi się najbardziej - ściągam :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny pomysł z korkami:)))))A ja głupia wyrzucałam!!!Zrobię takie etykietki-cudne.
OdpowiedzUsuńDzięki za podpowiedz.Serdeczności
świetne :)
OdpowiedzUsuńSkorzystałabym z wersji profesjonalnej, bo mam trochę takich etykiet. Są dodawane przy kupnie kwiatów w marketach. U mnie wersja darmowa :)
Pomysł z patyczkami też mi się podoba, widziałam już wersję z amerykanizowaną na pinterest.
Truskawa moj faworyt :)))
OdpowiedzUsuńJa piszę na jednorazowych nożach plastikowych... tanio i nie żal jak się zepsuje :) Korki też mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńAle pomocne,dziękuję!
OdpowiedzUsuń