"Szalony
Ogródek" powraca szybciej, niż ustawa przewiduje i na dodatek w stanie
ewidentnie wskazującym na spożycie.
W ogródku co prawda zaliczyliśmy glebę, ale
dzięki temu na zagryzkę mamy teraz… świeże pędy
chmielu. Bo dzisiaj wznosimy toast za pierwszy dzień wiosny!
Oj, chmielu, chmielu, ty bujne ziele,
Nie będzie bez cię żadne wesele,
Ref: Oj, chmielu, oj, niebożę,
To na dół, to ku górze,
Chmielu niebożę!
-
podśpiewując sobie tą ultrastarą pieśń weselną cieszymy się nadejściem
pierwszego dnia kalendarzowej wiosny.
O radość, o wesoło! Wkrótce zrobią się
długo wyczekiwane: ciepło, zielono i pachnąco.
No tak. Wkrótce. Ale czy już teraz mamy się czym
cieszyć...? Pewnie!
Sami się
tego nie spodziewaliśmy, ale po entuzjastycznym przyjęciu 4-odcinkowego cyklu
„Szalony Ogródek”, który realizowałem razem z Dorotą z bloga Kuchenne Szaleństwa, nasza współpraca zostaje przedłużona. Od teraz regularnie
będziemy przygotowywać wpisy o uprawie niezwykłych roślin i ich kulinarnym
potencjale.
Bardzo
się z tego cieszymy i żeby odpowiednio to uczcić, cykl wznawiamy zaczynając od
ekskluzywnej i wyśmienitej w smaku nowalijki
– młodych pędów chmielu.
Chmiel
zwyczajny (Humulus lupulus) rośnie
dziko w Polsce w łęgach, leśnych zagajnikach i różnorakich zaroślach, często
też porasta rudery. Jeśli sprowadzimy go do naszego ogródka, będzie się
najchętniej wspinał po ogrodzeniu i porastał krzewy. Z opanowaniem
większych drzew może mieć problem, jeśli te nie posiadają niskich gałęzi.
Sposobem chmielu na zdobywanie wysokości są jego szorstkie pędy – pokryte malutkimi haczykami, którymi
zaczepia się o korę. Gruby, śliski pień będzie zatem przeszkodą trudną do
pokonania.
W moim
ogródku chmiel rośnie od kilku lat, wspinając się wysoko, po sznurze, na topolę osikę.
Jest to
zwyczajny dzikus przyniesiony z lasu, który po czasie okazał się być osobnikiem
męskim, w ogóle nie wytwarzającym szyszek zatem pożytku nie ma z niego
właściwie żadnego. To znaczy – nie było do tej pory, teraz jest pysznym
warzywem.
Skąd wziąć pędy chmielu?
Jeśli w
naszym ogrodzie rośnie już chmiel – nie będzie problemu, cześć młodych pędów
można wyłamać bez szkody dla rośliny a nawet z pożytkiem – pnącze nie będzie
później tak gęste, a chmielowe szyszki urosną bardziej dorodne.
Można tez
poszukać chmielu przeczesując pobliskie zarośla, jeśli pamiętamy że w lecie
porośnięte były pnącą się zieloną masą. Niestety, o tej porze roku obecność
rośliny w danym siedlisku zdradzają tylko wyschnięte zeszłoroczne pędy, które
nie tak łatwo dostrzec z oddali. Nawet jeśli teraz nie uda Wam się już nigdzie
zdobyć pędów w ilości potrzebnej do przyrządzenia jakiegokolwiek dania, warto
pomyśleć o posadzeniu tego pnącza u siebie, aby już za rok spróbować jaki
to frykas. Posadzić można którąś z wielu szlachetnych odmian albo dziki gatunek, jeśli na uwadze mamy tylko młode pędy. Wszystkie są
jadalne!
Karpy chmielu można
dzielić i sadzić jesienią lub bardzo,
bardzo wczesną wiosną, kiedy tylko rozmarznie ziemia, ponieważ chmielowe
pędy rosną w zawrotnym tempie i są dość kruche – trzeba na to szczególnie
uważać przy przesadzaniu. Okres ich zbioru może więc trwać niesłychanie krótko.
Prawdę mówiąc, jest to w tej chwili pierwsze
warzywo, na które sezon jest już
w pełni!
Chmielowy przysmak
W Belgii
młode pędy są przysmakiem nazywanym jets de houblon. Najlepsze,
najdelikatniejsze są te pędy, które jeszcze nie zdążyły się zazielenić: są
biało – różowego koloru, można je chrupać na surowo i w smaku przypominają
trochę świeży zielony groszek, a trochę szparagi, ale mają jeszcze to coś ekstra, słynny faktor wow. Żeby się do nich dobrać,
często trzeba rozgrzebywać ziemię dookoła rośliny. Pędy chmielu można bielić,
podobnie jak to się robi z wieloma innymi warzywami. Nie chodzi tutaj
oczywiście o wysmarowanie ich gaszonym wapnem (w końcu to nie owocowe drzewka)
a o ograniczenie dostępu światła. Można to zrobić już jesienią, przykrywając karpy
np. grubą warstwą liści, albo w lutym – marcu, kiedy stopnieje śnieg nakryć je
glinianą donicą bez otworu w denku.
Te
bardziej wyrośnięte łodygi, zielonkawe i z zawiązkami liści są twardsze,
gorzkawe i mogą być łykowate, trzeba je więc albo ugotować (najlepiej na parze
i bardzo krótko) albo zblanszować. Zresztą – to nie ja jestem tutaj specjalistą
od kulinariów. To już działka Doroty, zatem: voilà, oto szalony pomysł na wykwintną wiosenną sałatkę z pędami chmielu:
A teraz
nie zwlekajcie zbyt długo i biegnijcie do ogródka – w te pędy po pędy!
Pozostałe części cyklu Szalony Ogródek:
część I: Topinambur i jego sekrety
część II: Marchewkowy heavy metal
część III: (niespo) dziane dynie
część IV: Nasiona faraona
Wow, wygląda super, myślę że spróbuję na pewno! Moja działka jest położona nieopodal miejscowości która jest polskim zagłębiem chmielowym. Dzięki za tego posta i za inspirację.
OdpowiedzUsuńJako jedzonko super, ale rozrasta się w tempie zastraszającym. I bardzo ciężko jest go zlikwidować. A jak pozbywasz się starych pędów, bo raczej nie są ozdobne...
OdpowiedzUsuńJa po prostu je wycinam, a co jakiś czas w przypływie szaleństwa ucinam cały krzew przy samej ziemi. Zaręczam,że to jemu nie szkodzi!!
Usuń